Zima metaboliczna, czyli powrót szlafmycy.

    Kilka lat temu, podczas pobytu we Lwowie zostaliśmy z żoną zaproszeni do tradycyjnej bani. Bardzo zależało nam na tym, gdyż wiedzieliśmy, że prowadząca ją pani posiadała wiedzę będącą owocem wielowiekowej tradycji. Można powiedzieć, że na dalekim wschodzie (w Jakucji) skąd pochodziła, surowy klimat i niezbyt gęste zaludnienie wymusiło wyszukanie działań kluczowych dla utrzymania dobrego zdrowia. Wiedzieliśmy, że w zależności od stanu zdrowia i konstytucji dobierała ona inne gałązki do „chłostania” co podnosiło w naszych oczach atrakcję tegoż 5 godzinnego nurzania się oparach w ramach seansu prozdrowotnego. Po przybyciu na miejsce kobieta prowadząca banię przyglądała mi się przez moment, po czym stwierdziła, że nie mam szans na dobre zdrowie jeśli zimą nie będę nosił czapki „pilotki” z futrem do środka. Po powrocie do Polski natychmiast wykonałem zalecenie i sam byłem zdumiony jak korzystnie wpłynęło to na moje zdrowie.

Sytuacja ta sprawiła, że razem z żoną znaleźliśmy powód do rozważań w daleko szerszym zakresie. Zdaliśmy sobie sprawę z tego, że wpływanie na naszą „organizację cieplną” ma kluczowe znaczenie dla zdrowia. Od zawsze było wiadomo, że ciało trzyma się ciepło a głowę chłodno, lecz jak widać nie jest to takie proste. Z jednej strony czapka futrzana a z drugiej grube filcowe nakrycie głowy podczas sauny/banii, które należało natychmiast zdejmować po kolejnym cyklu kąpieli parowej.

    Rozważania doprowadziły nas do przyjęcia ciekawych założeń. Tak się składa, że naszą „organizację cieplną” napędza wątroba. O godzinie 16-tej przełącza się na funkcję anabolizmu i krew wypływająca żyłami wątrobowymi jest o 0,5 stopnia chłodniejsza niż wpływająca. Z kolei o 4 rano wątroba przełącza się na katabolizm i krew wypływająca jest o 0,5 stopnia cieplejsza od wpływającej. Sytuacja taka ma doniosłe znaczenie. Drzemka do godz. 16-tej nie wymaga okrywania się, bo nie marzniemy. Natomiast po 16-tej i w nocy wymagamy starannego okrycia, inaczej nie zaśniemy lub będziemy się co rusz budzić. Wcześniej zdawałem sobie sprawę z tego, że głównym powodem bezsenności trapiącej współczesną ludzkość są po prostu zimne stopy. (Nie przypadkiem podczas sesji na studiach niektórzy moczyli stopy w zimnej wodzie by nie zasnąć i móc się dalej uczyć.) Jednak co z głową? Głowa jest miejscem bardzo szybkiej ucieczki ciepła, między innymi dlatego, że nie jest grubo otłuszczona, za to silnie ukrwiona. Poza tym funkcje zmysłowe wymagają niższej temperatury. Jak wytłumaczyć to, że ludzie w niektórych kulturach nie pokazują się bez nakrycia głowy?

   Jedno wiemy na pewno, im bardziej jesteśmy przewlekle przeciążeni nerwowo, tym bardziej mamy wychłodzone ciało (np. zawsze lodowate ręce). W pewnym sensie przewlekle przebywamy w fazie zimy. Wiemy przecież, że zimą zdecydowanie łatwiej się uczyć i brać udział w „ucztach intelektualnych” niż w latem. Latem łatwiej o aktywność fizyczną (i erotyczną). Im bliżej wieczora, tym bardziej człowiek przechodzi ze skupiania się na świecie zewnętrznym (lato) na życie wewnętrzne i refleksje (zima). Gdy 40 lat temu opuszczając region Polski o najłagodnieszym klimacie przybyłem na Podlasie, byłem przerażony ostrością zim. Wydawało mi się to prawie niemożliwe by żyć znośnie w takim klimacie. Jednakże mając okazję sypiać w domach drewnianych ogrzewanych piecami kaflowymi, ze zdumieniem stwierdziłem, że nocą jest bardzo ciepło, więc nie było takiego stresu, jakiego się obawiałem. Wiemy, że w wiekach przeszłych ludzie idąc spać zakładali ciepłe okrycia głowy, a my założyliśmy, że spali w lodowatych pomieszczeniach. A może oni wiedzieli co robią?

   Co więc będzie, jeśli pójdziemy spać z nakryciem głowy, i co się będzie działo, gdy pójdziemy spać bez nakrycia?

    Nie okrywając głowy wzmacniamy funkcje intelektualne i nie wygaszamy przez to przeżyć dnia codziennego. Jesteśmy bardziej aktywni nerwowo, co skutkuje brakiem snu lub ciągłym wybudzaniem się. Oczywiście wyraźnie zaznaczy się to u osób zestresowanych lub przepracowanych pracą umysłową. W takiej sytuacji (czyli w godzinach nocnych), określonej przeze mnie jako „zima metaboliczna”, trzymając ciepło głowę (szlafmyca) zasypiamy łatwo, śpimy głęboko i budzimy się wreszcie wypoczęci.

   Gdy startowałem zawód lekarza pojawiła się akcja realizowana przez cały aparat medycyny mając gdzieś zabobonną tradycję przystąpił do zdzierania czapeczek z głowy niemowlętom. Nie przypominam sobie, by mamy wcześniej były tak skrajnie wyczerpane notorycznie budzącymi się dziećmi, jak często dzieje się to często obecnie. Może to skutek programu hartowania niemowląt? Do wyjaśnienia pozostaje, czy dziecko nie daje mamie spać, czy to mama przeszkadza niemowlęciu w nocnym wypoczynku nie zakładając sobie „szlafmycy”.

Ten wpis został opublikowany w kategorii zdrowie i oznaczony tagami , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

3 odpowiedzi na „Zima metaboliczna, czyli powrót szlafmycy.

  1. Katarzyna pisze:

    Bardzo ciekawe, sprawdzę.

  2. Aniela Bielawska pisze:

    Jestem wyczerpana nerwowo kilka dni pośpię w czapce, a nóż pomoże. Mojemu synowi jak był niemowlakiem nakładałam czapeczkę na noc i w sumie wciąż dbałam by mu główki nie przewiało….praktycznie w ogóle nie spał to była masakra ( po latach pamiętam, że miał spocone włoski co lekarka tłumaczyła niedoborem witaminy D i zwiększała suplementację i oczywiście przypominała o nakrywaniu głowy). Co 15 minut pobudka. Natomiast u córki robiłam wiele rzeczy odwrotnie może do miesiąca czapeczka tylko na chwilę po kąpieli, córka spała po 3-4 godziny jako niemowlę. Aczkolwiek córka do dziś lepiej śpi jak ma skarpetki. Na synu też przetestuję spanie w czapce.
    pozdrawiam serdecznie
    PS: Ciekawy wpis, dziękuję.

  3. ula pisze:

    zaintrygował mnie Pana wpis. chyba będę musiała go wyprobowac

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s