Oczywiście i ja miałem możność brania udziału w nurcie „dobrze wyedukowanych” wyśmiewających mądrości i koncepcje czasów przeszłych. Pełny zachwyt nad osiągnięciami współczesnej nauki sprawia, że nietrudno oślepnąć na osiągnięcia wieków przeszłych. Jest tak, jakby za punkt honoru przyjęto dyskredytowanie wiedzy poprzedników. Moje twarde stanowisko („mądrość”) zaczęło rozmiękać pod wpływem obserwacji tego, jak szybko zmieniają się obecnie koncepcje. Często jest tak, że prawdy wyznawane przed kilku laty okazują się nieprawdą.
Przełom w moich przekonaniach dokonał się gdy zasiadłem nad lekturą podręczników medycyny napisanych przed 100 i więcej laty. Zdumiało mnie jak nadzwyczajne były umiejętności obserwacji i diagnozowania reprezentowane przez autorów tych prac.
Coraz bardziej ekscytuje mnie potwierdzanie trafności ich wniosków, które sprawdzają się w konfrontacji z najnowszymi wynikami badań w dziedzinach, w których, można powiedzieć, dopiero raczkujemy. W czasach antycznych przez wieki średnie aż do XIX wieku królowała koncepcja miazmatów ewentualnie skaz. Oznaczało to, że szkodliwości, których doświadczył człowiek przenoszą się na potomstwo. Dużą wagę przywiązywano w terapiach naturalnych (bo tak teraz możemy mówić o leczeniu przez całą historię medycyny aż po początek wieku XX) do chorób w rodzinie np. febry, gruźlicy, kiły itp., starając się wyleczyć chorego z tegoż miazmatu.
Nie bardzo mogłem pojąć na przykład koncepcję, że jeśli mężczyzna pije dużo alkoholu rodzą się mu nerwowe, nadpobudliwe i niestabilne emocjonalnie dzieci (teraz patrząc na wyczyny weekendowe widać, że raczej nie mamy szans na opanowane tej tendencji). Z kolei jeśli alkoholu nadużywa kobieta, pojawia się skłonność do rodzenia dzieci z wodogłowiem. Znamienne ma być to, że takie predyspozycje mogą przenosić się do następnych pokoleń. Wszytko to zaczyna znajdować potwierdzenie dzięki rozwojowi młodej nauki – epigenetyki. Za przykład może posłużyć zjawisko, że jeśli myszy poddamy działaniu DDT (preparat owadobójczy, który miał nie wykazywać żadnego szkodliwego działania na zwierzęta), u ich potomstwa doszło do pojawienia się patologicznej otyłości, szczególnie u myszy w 3 i 4 pokoleniu. Myszy porażone prądem powiązanym z jednoczesnym zapaleniem światła szybko się uczą tego związku przyczynowo-skutkowego. Okazuje się, że ich potomstwo dziedziczy takie doświadczenie, choć wcześniej nie miało konaktu z tym urazem. Czyli nie tylko dziedziczymy zasoby genetyczne, ale też programy otwarte lub zamknięte na łańcuchu DNA. Dzieje się to przez proces metylacji modyfikujący ekspresję genomu poprzez blokowanie określonych genów. Czyli obserwacje uczonych przeszłych wieków dotyczące skaz są prawdziwe. Należy więc odświeżyć koncepcje skazy tuberkulinowej – wpływ na następne pokolenia osób chorujących na gruźlicę, skazy syfilityczną – osoby chorujące na kiłę, skazy sykotycznej – osoby chorujące na rzerzączkę itp. Do tego nakładają się nowe skazy, sprowokowane przez mnogość chemii czy też wpływ promieniowania elektromagnetycznego. Nad tymi zagadnieniami pracuje obecnie epigenetyka. Tak więc nie możemy być bezpieczni (chodzi o następne pokolenia) wykonując badanie odnośnie szkodliwości jakiejś substancji konserwującej żywność, leku czy środka ochrony roślin. A także wpływów poza naszą kontrolą np. telefonii komórkowej, skażenia środowiska metalami ciężkimi i agresywnymi toksynami, permanentnym stresie itp. Te wpływy sprawiają, że przyszłość jawi się całkowicie nieprzewidywalna. Ja mam własne obserwacje dotyczące wpływów tej natury, o których wcześniej pisałem. Stres mamy, jakiego ona doświadcza w ciąży, wpływa na dziecko, zwiększając ryzyko atopowego zaplenia skóry. W tym lub dalszych pokoleniach może dawać skłonności do astmy.
Przyszłość jawi się nam interesująco i możliwe, że słowo „zdrowy” zniknie z naszego słownika podobnie jak z polszczyzny podczas rozbiorów, znikło słowo „nawidzieć”, a pozostało przeciwieństwo, czyli „nienawidzieć”.